poniedziałek, 3 grudnia 2012

O tym jak podróż środkami komunikacji miejskiej może odmienić twoje życie po śmierci


Całkiem niedawno, bo późną jesienią 1973 roku, czyli jeszcze za prezydentury Richarda Nixona, podczas podróży autobusem linii L-3 spotkała mnie ciekawa przygoda. Podszedł do mnie człowiek (jak podejrzewam): mężczyzna w średnim wieku, wysoki (160 cm w kłębie) o przeciętnej aparycji, ze zwykłą fryzurą, normalnie ubrany. Miał zielono-niebiesko-buro-piwne oczy patrzące na codzienność. Oczywiście stał pośrodku autobusu. Tam, gdzie przez zupełny zbieg okoliczności stałem również ja. 
Podszedł do mnie w naturalny i nie budzący niczyjej uwagi sposób. Spytał mnie: "Jak żyć?" A ja mu odpowiedziałem i już wiedział. Został jednorękim karłem mordercą w stroju klauna zabijającym sieroty na Podhalu. 


Ta historia posłuży do płynnego przejścia do innego wydarzenia, które również miało miejsce w autobusie i również zawiera pierwiastek kryminalny. Sąsiadka ciotki stryjecznego wujka miała znajomą, której córce chrzestnej przydarzyło się coś podczas podróży komunikacją miejską. Ta prawdziwa historia ma mroczny początek i ponury koniec. Zaczyna się od martwego kota znalezionego w kuchni. Nieznana jest przyczyna zgonu zwierzaka, mógł zejść ze starości. Bo był stary. Ale zamach też nie jest wykluczony. Rzecz miała miejsce w mieście stołecznym Warszawie (Wa-wie, Wawce), gdzie ciężko znaleźć odpowiedni teren do pochówku. Lokalny zwyczaj nakazuje martwych pupili utylizować. Tzn. z martwych kotów robi się zieloną pożywkę dodawaną do kociej karmy. Koszt takiego zabiegu to ok 10 zł za każdy kg kota. Nasza bohaterka postanowiła postąpić zgodnie z tradycją. Zapakowała truchło do torby i udała się do jednego z weterynarzy zajmujących się utylizacją. Wsiadła do autobusu linii 701 i stanęła blisko drzwi. Rozmyślała o ulotności życia. Nagle została zaatakowana przez jednego miejscowych rabusiów. Wyrwał jej torbę z kotem i wyskoczył z autobusu.

zonk
Jak już wspominałem, wszystko co napisałem to szczera prawna. Oddałbym mojego ulubionego hemoroida, żeby zobaczyć minę złodzieja kiedy otworzył torbę i znalazł w niej martwego kota. Morał z tej historii jest taki: nie kradnik kota w worku, zwłaszcza martwego, a jeżeli jesteś sierotą - unikaj Podhala. 

Ale Kwas

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz